wchodzę ja cały na biało
Jej zakładka kariera (tak jak cała komunikacja marketingowa) jest niezwykle przemyślana. Wyróżnia ją: Prosty, czytelny język i bezpośrednia komunikacja wartości obowiązujących w firmie: We’re here to innovate, disrupt, and remake industries. To do it, we’ll need diverse, killer talent from anywhere and everywhere.
Narrativum, język, słowa - na nich opiera się cały nasz świat. Pieniądze, zarówno tradycyjne, jak i kryptowaluty, są w gruncie rzeczy bezwartościowymi zapisami…
A visit to The Stylists Hair and Beauty Salon is a treat and ritualistic experience that’s as personal to you as your hair. Your chance to zone out and
I wtedy wchodzę ja cała na biało. I wchodzę tak do kuchni i stoję tak przed lodówką, pięć, dziesięć, piętnaście sekund i doznaję olśnienia, że są lody
I Wtedy Wchodzę Ja, Cały Na Biało. impreza. 📅 Data: sobota, 22 lipca 2017 ⌚ Godzina rozpoczęcia: 22:00.
nonton film love lesson sub indo filmapik. Na fali skutecznego odchudzania, zachłysnąwszy się własnym sukcesem, bardzo łatwo zrobić z siebie idiotkę i klepiąc się po płaskim brzuchu, przekonywać inne laski, że to nic trudnego i że dieta to twoje drugie imię, a silna wola to przydomek bojowy. Owszem, no chwała tobie, że dałaś radę i schudłaś, ale przekonanie, że tak już będzie zawsze jest niestety zuchwałością nie do darowania. Zwłaszcza jeśli jesteś wysokoestrogenową babą po 30. (choć umówmy się, jesteś już prawie ryczącą czterdziestką) o budowie “gruszki”, z tendencją do tycia od samego tylko patrzenia na żarcie; a do tego neurotyczką, która zwykła zajadać wszystkie stresy węglowodanami i średnio co 2 tygodnie przeżywać niedowład mentalny połączony ze zwątpieniem w sens istnienia, to masz jak w banku, że Twój zwycięski pochód w pierwszym szeregu cudownie odchudzonych nie potrwa długo. I teraz wchodzę, ja – cała na biało, wielkości lodówki. Ważę 70kg. No i chuj. Przez ostatnie miesiące zajmowałam się wszystkim, tylko nie dietą. [klik!] Dużo pracowałam, stresowałam się, pędziłam w niedoczasie, szukając pocieszenia w tłustej i aromatycznej kuchni indyjskiej oraz szklaneczkach whisky z colą. To prawda, że nie tykam słodyczy od prawie 9 miesięcy, bo obiecałam to Kumokowi w ramach handlu wymiennego za jej zdrowie, ale to, że w przyrzeczeniu tym wytrwałam bez skuchy zawdzięczam tylko i wyłącznie mojej nerwicy natręctw, która z lęku o zdrowie ukochanych, potrafi mnie zmusić do wszystkiego. Jakkolwiek. Przytyłam 5 kilogramów i jest mi z tym tragicznie. Serio. Ja wiem, że to niby nie jest dużo, ale uwierzcie, że te 5kg naprawdę robi różnicę, a granica między Pulchną a Grubą jest bardzo cienka i właśnie ją przekroczyłam. Założyłam wczoraj kabaretki i pozornie błaha rozmowa z Syd, że niby buty nie pasują mi do rajstop, zakończyła się smutną konstatacją. Zazie: – No cóż, zajebistych nóg to ja niestety nie mam… Syd: – Nie no, jakoś tam SĄ zajebiste… Bo dwie… No i chodzą… Zazie: – No… Nie są połamane czy coś… Syd: – No… Stety bądź niestety – Syd nie pozostawia mi złudzeń w kwestii mojego wyglądu. A kiedy płaczę, że jestem brzydka, zazwyczaj pociesza mnie, że spoko, ona też do pięknych nie należy i że w sumie pasujemy do siebie. No i tyle tytułem wstępu. Także teges… Odchudzam się. Zaczynam od jutra – czyli od niedzieli. Trochę na przekór sobie, bo to zwykle w poniedziałki postanawiałam zacząć nowe życie. Co prawda nigdy się to nie udawało, ale tradycja pozostaje tradycją, same rozumiecie. Odchudzam się, choć strasznie mi się nie chce i jakoś tym razem nie wierzę w sukces. No ale skoro raz dałam radę, to i drugi nie zaszkodzi spróbować. Zastanawiam się też, czy może byłabym w stanie pokochać moje obecne ciało, bez diet, bez odchudzania, bez męczenia się. Niestety nie. Może gdyby ktoś uparcie powtarzał mi, że jestem piękna, seksowna i nic nie muszę zmieniać, to nawet byłabym skłonna rozważyć opcję samoakceptacji. Niestety, wybierając taki a nie inny typ osobowości moich partnerów/partnerek, nigdy nie dane mi było usłyszeć słów krzepiącej aprobaty. Więc akurat ta droga wiodłaby zdecydowanie pod górkę, a i szczyt byłby trudny do zdobycia. Raczej nigdy nie będę „gruba, piękna i spełniona”. A jeśli nie „piękna” i „spełniona”, to przynajmniej chuda. Przyłączysz się? Ciałopozytywnie o życiu, tyciu i chudnięciu
wchodzę ja cały na biało