wdałam się w romans

Prawie rok temu wdałam się w romans z kolegą z pracy. Było zupełnie inaczej niż z moim narzeczonym. Tak naprawdę to było tak, jak tego pragnę. Nasza relacja była oparta na przyjaźni, czego brakowało w moim związku, a seks był chyba tego wynikiem. Poczułam, że jesteśmy dopasowani prawie idealnie. Byliśmy bardzo udanym małżeństwem. Niestety przez swoją głupotę wdałam się w romans. Mąż się dowiedział. Ja bardzo żałowałam, przepraszałam. Skończyłam ten romans. Nie pomogło. Tłumaczenia w kontekście hasła "wdałam się w" z polskiego na angielski od Reverso Context: Straciłam chłopaka, tracę mojego najlepszego przyjaciela i wdałam się w sprzeczkę z moją szefową i jak zwykle Sage mnie nienawidzi. RomanS Regular Autodesk,Inc: RomanS: 1998 RomanS Version 1. 0; 1998; initial release RomanS RomanS is a trademark of the Autodesk, Inc. . jestem mężatką od 12 lat.3 lata temu wdałam sie w telefoniczny romans pozornie bezpieczna gra,mąż się dowiedział , przebaczy , nie zapomnia .teraz chce odejść bo nic już do mnie nie czuje, ucieka ode mnie, twierdzi że nie może tak żyć. mamy 2 dzieci nie chcę ich krzywdy chcę ratować ten związek bo wiem i czuje że warto kocham go jak go odzyskać? nonton film love lesson sub indo filmapik. "Po 30 spotkałam go przypadkiem w markecie. Nasza dawna szczenięca przyjaźń ożyła. Opowiedzieliśmy sobie całe życiorysy w pigułce. Umówiliśmy się na wspólne wakacje. Wybór padł na miejscowość pod Tatrami. Załatwiłam rezerwację, nie wiedząc jeszcze, że widzimy się ostatni raz" - pisze Hanna, która po wielu latach spotkała dawną miłość. Publikowaliśmy niedawno artykuł opowiadający o parach, które spotykają się tylko dla seksu. W odpowiedzi przyszły listy, w których internauci opowiedzieli nam swoje historie. Dziś publikujemy list autorstwa Hanny. Oto historia Hanny: Z moim przyjacielem znaliśmy się "od zawsze". Mamy woziły nas w wózkach na spacery i wymieniały się doświadczeniami. W szkole trafiliśmy do równorzędnych klas. Początkowo mój przyjaciel lubił się kolegować z dziewczynkami. Dopiero później wszedł w "męskie" przyjaźnie i od kumpelek trzymał się raczej z daleka. Ja byłam chlubnym wyjątkiem. Po szkole podstawowej wyjechał z rodzicami do innego miasta i widywaliśmy się tylko z okazji jego wizyt u dziadków. Przypadkowe koleżeńskie "cześć" i czasem grzecznościowa rozmowa. *** Jako dwudziestokilkulatek po wojsku przyjechał do dziadków i zamieszkał u nich na stałe. W międzyczasie stał się atrakcyjnym mężczyzną z dużym powodzeniem u kobiet. Zaczęliśmy się spotykać jako starzy kumple i spędzać długie godziny na rozważaniach o życiu, marzeniach i naszych sympatiach. Zakochałam się w nim. Miał wtedy burzliwy związek z jedną ze swoich dziewczyn. Ona żądała, żeby się zdecydował na poważny związek, ale on nie był jeszcze na to gotowy. Zaczęłam być zazdrosna, oczywiście po kryjomu, ale to wyczuł i nie bardzo mu się podobało. Wdałam się więc w kilkumiesięczny romans i po jego zakończeniu opowiedziałam mu o tym. Normalnie zawsze sobie mówiliśmy o takich sprawach. Ale tutaj był seks "z fajerwerkami". Niedługo później, chyba po kilku lampkach wina, znaleźliśmy się u niego sypialni. Okazało się, że byłam jego pierwszą dziewczyną. Potem spotykaliśmy się głównie na seks. Ja byłam coraz bardziej zakochana i już nie kryłam się z tym. Trwało to prawie trzy lata. Brakowało mi czasem tych "niewinnych" lat, ale pocieszałam się, że wrócą, gdy trochę "chemia" ostygnie. Jednego razu zadał mi dziwne pytanie. "Jak myślisz, czy seks to tylko fizjologia, czy też psychika?". Odpowiedziałam, że oczywiście też psychika. Reszta spotkania przebiegła jak zwykle. Kilka dni później poinformował mnie, że spotkał swoją dawną sympatię, z którą się wcześniej tak sprzeczał. Zrozumiał, że ją kocha i zamierza z nią być. Co przeżyłam wtedy, to moje. Długo nie mogłam wrócić do normalności. Minęły lata. Ja ułożyłam sobie życie w kraju. Oni wyjechali i osiedlili się za granicą. Po ok. 30 latach spotkałam go przypadkiem w markecie. Przyjechał do rodziców. Okazało się, że mieszka sam. Po wyprowadzce dorosłej córki rozeszli się. Nie chciał powiedzieć dlaczego. Zbywał mnie ogólnikami typu "niezgodność charakterów". Ja byłam już wdową. Nasza dawna "szczenięca" przyjaźń ożyła. Opowiedzieliśmy sobie całe życiorysy "w pigułce." Ponad dwa lata trwała ta serdeczna przyjaźń. Podczas jego ostatniej wizyty w Polsce umówiliśmy się na wspólne wakacje. Wybór padł na miejscowość pod Tatrami. Załatwiłam rezerwację, nie wiedząc jeszcze, że widzimy się ostatni raz. Tydzień przed przyjazdem odebrałam nieznany telefon. Jakiś mężczyzna, jego kolega z sąsiedztwa, poinformował mnie, że znaleziono go w mieszkaniu martwego. Zmarł we śnie, prawdopodobnie na udar lub zawał. Pochowano go w naszym rodzinnym mieście w grobie rodziców. *** Co mogę powiedzieć na temat męsko-damskich przyjaźni? Istnieją, ale... są ryzykowne. To często balansowanie na krawędzi "czy to jest przyjaźń, czy to jest kochanie". Może z tego wyniknąć szczęście, może dramat. Niech każdy osądzi sam. To tyle mojego pisania. Pozdrawiam, Hanna Źródło: fot. Adobe Stock Wiem, że zrobiłam bardzo źle. Na szczęście w porę się opamiętałam. Albo raczej – w porę los opamiętał się za nauczycielką. Uczę matematyki w liceum i cokolwiek by nie mówiono o tym zawodzie, ja wiem swoje. To dobra praca, pewna, dająca satysfakcję. A młodzież? Tyle się teraz słyszy, że coraz gorsza, że szacunku nie ma dla starszych, że robi, co chce. Moim zdaniem, młodzież zawsze była taka sama. Nigdy nie miałam z uczniami problemów wychowawczych. Inne, owszem, miałam... To było w połowie semestru. Dyrektor podszedł do mnie na dużej przerwie i powiedział: – Pani Bożenko, będzie pani miała nowego ucznia. Chłopak przyjechał ze Stanów z rodzicami, taki spóźniony powrót z emigracji, bo nigdy w Polsce nie mieszkał – tu dyrektor uśmiechnął się ironicznie. – Proszę się nim zająć, może mieć trochę kłopotów z polskim, z obyczajami, sama pani wie najlepiej. Powiedzmy szczerze, że może i wiedziałam, ale zachwycona nie byłam. Sporo pracy włożyłam już w swoją klasę i bałam się, że pojawienie się nowego ucznia, zwłaszcza tak atrakcyjnego dla „moich” dzieciaków może wszystko zniszczyć. Nie zaprzątałam sobie tym jednak głowy jakoś specjalnie. Nieco mocniej się zaniepokoiłam, kiedy po dwóch dniach od zapowiedzi dyrektora po raz pierwszy zobaczyłam Adama. Powiedzieć, że chłopak był przystojny, to mało. Był wyjątkowy: smukły, wysoki, śniady, z równiutkimi białymi zębami jak z reklamy pasty. Już sobie wyobrażałam, jakie wrażenie zrobi na uczennicach z mojej klasy. I ten jego uroczy, egzotyczny akcent, i doskonałe maniery, bo Adam nie miał nic w sobie ze zblazowanego amerykańskiego chłopaka. Oczywiście, nie obyło się bez problemów. Adam, przyzwyczajony do mówienia wszystkim na „ty”, zwrócił się tak do naszej dość zaawansowanej już wiekiem historycy. Kobieta mało zawału nie dostała! Dla mnie nie miało to większego znaczenia, ale jako wychowawczyni, musiałam rozwiązać ten problem. Poprosiłam więc Adama, aby został dwie godziny dłużej i zamiast na kółko sportowe przyszedł do pokoju nauczycielskiego. Oczywiście zastosował się do prośby. – Coś pewnie narozrabiałem? – zapytał od drzwi. Aż się zdziwiłam, jaki był skruszony. – Wiem, że to wynika z twoich problemów językowych i przyzwyczajeń – wyjaśniłam – ale musisz bardziej uważać, jak się zwracasz do innych, zwłaszcza do nauczycieli i starszych osób... – urwałam w pół zdania. Odniosłam wrażenie, że Adam w ogóle mnie nie słucha. Tak dziwnie na mnie patrzył, jakoś tak intensywnie, inaczej niż zwykle robią to uczniowie wezwani na dywanik. – Adam? Czy ty mnie w ogóle słuchasz? – zniecierpliwiłam się. – Ależ tak, oczywiście – zapewnił jakby trochę zmieszany. – Jutro, zaraz z rana przeproszę panią od historii, bardzo mi przykro, do widzenia. Zdziwiłam się, że tak szybko się zgodził i to bez żadnych protestów. Ale w końcu wychowano go w zupełnie innej kulturze. „Pewnie tak u niego w szkole załatwia się sprawy” – pomyślałam. Trzeba przyznać, że byłam pod wielkim wrażeniem jego zachowania. Oby więcej było takich uczniów – westchnęłam i postanowiłam wykorzystać godzinę, która mi została, na sprawdzenie prac domowych. Od tej rozmowy Adam jakby bardziej się ośmielił. Przychodził do mnie z różnymi problemami, na które napotykał w szkole. Nie był przy tym natrętny, jak czasami bywają, co tu się oszukiwać, dzieciaki. Lubiłam z nim rozmawiać, cieszyłam się, że obdarzył mnie takim zaufaniem. Tamtego popołudnia też czekał na mnie przed pokojem nauczycielskim. – Chciałbym z panią porozmawiać. Czy znajdzie pani chwilę? – zapytał. Widać było, że był jakiś przygaszony. – Pewnie – odpowiedziałam, żegnając się w myślach z popołudniowym rajdem po sklepach, który sobie wymarzyłam. Taka to już praca w szkole, że czasami trzeba zostać dłużej i nikt nie robi z tego powodu problemu. – Zapraszam cię do pokoju... albo nie – zmieniłam zdanie, zobaczywszy wymowne miny koleżanek. Nie wszystkim było w smak, że zostaję w szkole po godzinach. – Może lepiej pogadajmy w klasie, tam nikt nie będzie nam przeszkadzał – zaproponowałam. W klasie rzeczywiście atmosfera bardziej sprzyjała zwierzeniom. W ciągu kilku minut dowiedziałam się, jak bardzo Adam musi udawać, jak czuje się samotny i nierozumiany, jak wielki ma żal do rodziców, że za niego zdecydowali, w jakim kraju ma żyć. Było mi tego chłopaka naprawdę szkoda. Co z tego, że ma filmową urodę i nie może się opędzić od dziewczyn, kiedy nie ma żadnych przyjaciół, wspólnych wspomnień z chłopakami z klasy czy osiedla. Tak naprawdę świetnie go rozumiałam. Przecież ja też przyjechałam tu, do tej dziury, z mojego rodzinnego Gdańska, za mężem. I kto by pomyślał, że dla Waldka rzuciłam wszystko, a on po dwóch latach oznajmił mi, że jego uczucie się wypaliło i jedzie szukać szczęścia gdzie indziej. A ja zostałam sama z depresją i nauczycielską pensją. Dzięki Bogu jakoś sobie poradziłam... Tak się zamyśliłam, że przeoczyłam ładny kawał wypowiedzi swojego ucznia. Żeby to przed nim ukryć, szybko spojrzałam mu prosto w oczy, tak jakbym cały czas bardzo uważnie go słuchała. – ...w zasadzie tylko pani mi pomaga z nauczycieli, tak wygląda prawda. Tam, skąd przyjechałem, jest zupełnie inaczej. – Adam miał w głosie taką gorycz, że odruchowo, chcąc go pocieszyć, położyłam mu rękę na włosach i pogłaskałam go czule. Jasne, milion razy słyszałam na szkoleniach, że nie wolno dotykać uczniów, bo mogą nas oskarżyć o niestworzone rzeczy, ale czasami zdarzają się takie sytuacje, że trudno się powstrzymać od cieplejszego gestu. Teraz już rozumiem – trzeba słuchać tych mądrych ludzi, którzy nas szkolą. Ale wtedy wydawało mi się, że wiem lepiej. Mój 19-letni uczeń tymczasem, dla mnie jeszcze dzieciak, odebrał mój gest zupełnie inaczej. Odwrócił nagle swoją śliczną twarz z firanką czarnych rzęs, przybliżył się bardzo mocno do mnie i powiedział żarliwym głosem: – Pani jest bardzo atrakcyjną kobietą, wie pani o tym. Powinnam w tym momencie zdecydowanie zareagować. Przecież to ja jestem dorosła i powinnam przewidzieć, jak może się skończyć się taka rozmowa z chłopakiem, u którego szaleją hormony. Nic jednak nie zrobiłam. Teraz wolę myśleć, że zostałam zaskoczona, ale może po prostu miło było usłyszeć szczery komplement, na który czekałam przez ostatnich kilka lat. Może po prostu miałam dość samotności. A może to była chwila słabości... Nie potrafię już dzisiaj tego wytłumaczyć i staram się o tym nie myśleć. Tak jest lepiej. W każdym razie wtedy pozwoliłam się pocałować. Co więcej, oddałam pocałunek. – I co teraz? – zapytał mój uczeń i wychowanek. – Teraz to przyjdź do mnie jutro po południu. Będę mogła cię znowu wysłuchać i jakoś pomóc – odpowiedziałam swobodnym tonem, jakbym podobne konwersacje prowadziła codziennie i podałam mu swój domowy adres. Oczywiście cały następny dzień tysiąc razy zbierałam się, by zadzwonić do Adama i stanowczo odwołać nasze spotkanie. Oszukiwałam się jednak, że przecież tak naprawdę mam zamiar tylko pomóc swojemu uczniowi odnaleźć się w nowym kraju. Wyglądał rewelacyjnie. Myślę, że specjalnie ubrał się tak, aby sprawiać wrażenie, że jest znacznie starszy – był w błękitnej koszuli i szarych spodniach. Już w przedpokoju zaczęliśmy się namiętnie całować. Miał takie gorące usta i mocne ramiona. – Nie mogłem się doczekać wieczora – szeptał, obejmując mnie czule. – Nie mogę uwierzyć, że mnie wybrałaś. Rozmawialiśmy, pijąc czerwone wino, które Adam przyniósł ze sobą. Jak mogłam do tego dopuścić? Kompletnie musiałam stracić głowę. Potem jakoś samo tak wyszło, że poszliśmy do sypialni. Okazał się gorącym, zdecydowanym kochankiem. Na szczęście nie byłam pierwszą kobietą Adama. Mówię na szczęście, bo chyba nie wybaczyłabym sobie do końca życia, gdybym uwiodła niewinnego chłopaka. – Tam, gdzie mieszkałem, szybciej się dojrzewa – śmiał się Adam, opowiadając mi o sobie. – Tam pewne rzeczy są na porządku dziennym. Nawet nasz romans ludzie by zaakceptowali. – Ale tu jest tu – stwierdziłam zdecydowanie. – Nie ma mowy o żadnym romansie! Chyba już wtedy przestraszyłam się grożących mi konsekwencji. Romans z uczniem byłby dla mnie nie tylko zawodowym, ale i prywatnym samobójstwem. Ludzie nie wybaczają takich rzeczy. – Musiałabym się stąd wynieść, zmienić pracę – tłumaczyłam Adamowi. On jednak uważał, że przesadzam. Nie zamierzał się także zastosować do mojego zakazu ciągnięcia „tego błędu”, jak mówiłam, dalej. Odwiedzał mnie co drugi wieczór, a ja nie miałam siły zakończyć tej znajomości. Choć za każdym razem coraz bardziej docierało do mnie, że powinnam to zrobić. Adam, żeby usprawiedliwić swoje wieczorne wyjścia, wyjaśnił rodzicom, że ma dziewczynę. Rzecz jasna, nie zdradził mojego imienia. Aż trudno to sobie wyobrazić, jaką komedię graliśmy w szkole, gdzie Adam oczywiście zwracał się do mnie per „pani”. Często obserwowałam swojego kochanka na przerwach (jak to dziś dla mnie strasznie brzmi), jak rozmawiał ze swymi kolegami. Był wtedy dla mnie zwykłym uczniem, jakich przewija się setki. Zupełnie nie łączyłam jego z chłopakiem, który przychodził wieczorami do mojego mieszkania. Tak jakby to były dwie zupełnie różne osoby. Coraz mniej podobał mi się romans, w który się wdałam. Po okresie fascynacji pojawił się strach. Obsesyjnie bałam się, że ktoś odkryje naszą tajemnicę. – Koniecznie musimy skończyć naszą znajomość – powtarzałam. Ale im bardziej tego pragnęłam, tym Adam mocniej chciał ze mną zostać. Zaczął nawet coś mówić o ujawnieniu się i małżeństwie, ale ja wtedy po prostu go wyśmiałam. Takie rzeczy może tylko opowiadać dziecko kompletnie nieznające życia. Nie wiem, jakby się ten nasz romans skończył. Niewykluczone, że w końcu ktoś, by się zorientował i cały mój poukładany świat runąłby jak domek z kart. Na szczęście stało się inaczej. Ojciec Adama zdecydował, że jednak lepiej ułożą sobie życie w Wielkiej Brytanii niż w Polsce. Mieliśmy dwa tygodnie na pożegnanie. Nie wiem, co teraz się z nim dzieje. Nie zostawiliśmy sobie adresów, tak jest bezpieczniej. Adam coś tam przebąkiwał, że przyjedzie, ale ja nie miałam złudzeń. Wierzę, że w nowym miejscu znalazł dla siebie odpowiednią dziewczynę, rówieśniczkę. A ja wiem po tej całej historii jedno – jakikolwiek by ten mój uczeń nie był, już nigdy nie pozwolę sobie na przekroczenie panującego między nami dystansu. Takie sprawy zazwyczaj nie kończą się dobrze. Chcesz podzielić się z innymi swoją historią? Napisz na redakcja@ Więcej listów do redakcji:„W wieku 16 lat oddałam córkę do adopcji. Teraz uratowałam życie wnuczce, która była ciężko chora”„Mój narzeczony pochodził z majętnej rodziny z koneksjami, a ja nie śmierdziałam groszem. To nie mogło się uda攄W wieku 45 lat zostanę po raz drugi mamą i po raz pierwszy babcią. Nie planowałam tego, ale tak w życiu bywa” Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem! fot. Adobe Stock Kocham swojego męża i nigdy przez myśl mi nie przeszło, że mogłoby być inaczej. Nie pytajcie mnie, dlaczego go zdradziłam, skoro jest miłością mojego życia. Nie wiem. Może dlatego, że Hubert był od trzech miesięcy za granicą i jedyny kontakt, jaki ze sobą mieliśmy, to pisanie ze sobą na Facebooku i w ostateczności rozmowa na kamerkach. Może dlatego, że pół roku wcześniej urodziłam bliźniaki, a moja rola w życiu od dłuższego czasu sprowadzała się tylko do bycia matką, nianią, sprzątaczką, kucharką, praczką i zaopatrzeniowcem - za to w żadnym stopniu nie po prostu kobietą. A tego mi tak bardzo brakowało! Sebastian jest raczej dalekim znajomym Huberta, poznaliśmy się kilka lat temu na weselu ich wspólnych przyjaciół. Zamieniliśmy kilka słów, zaobserwowaliśmy się na portalach społecznościowych i... tyle. Zaczęliśmy rozmawiać ze sobą, gdy Hubert już był tysiące kilometrów od domu. Raz polajkował mój post, innym razem skomentował zdjęcie... Zaczepialiśmy się tak przez dwa tygodnie, potem przenieśliśmy się do wiadomości prywatnych, dalej na kawę, a w końcu... do łóżka. Przypomniał mi, że nie jestem tylko kurą domową Sebastian był zupełnie inny od mojego męża. Hubert był spokojny, opanowany, czuły w łóżku. Sebek żył tu i teraz, nie planował, a żył spontanicznie. W łóżku był namiętny, eksperymentował i namawiał do tego mnie. Gdy poprosił mnie, żebym wysłała mu swoje nagie zdjęcia, początkowo się opierałam. On jednak nakłaniał mnie, mówiąc, że bardzo go to podnieca i chciałby móc patrzeć na mnie nawet, gdy nie ma mnie obok. W końcu uległam, a Sebastian wydawał się naprawdę zadowolony. Mijały miesiące i w końcu nadszedł czas, kiedy Hubert miał wrócić do domu. Mój kochanek wiedział, że nasz romans nie będzie trwał wiecznie. Było miło, ale się skończyło - tak przynajmniej myślałam. On jednak miał co do tego inne zdanie. Początkowo nie mógł pogodzić się z tym, że z nami koniec. Najpierw odgrażał się, że tego pożałuję, potem zamilkł, a ja myślałam, że odpuścił. Okazało się jednak, że nie. Miał po prostu inny się od tego, gdy miesiąc po powrocie mojego męża wysłał mi... moje zdjęcie. Nie wiedziałam, że ciągle je trzyma, a tym bardziej nie wiedziałam, po co mu ono i dlaczego mi je wysyła. Nie musiałam jednak długo czekać, aż dowiedziałam się wszystkiego. Gnojek chciał, żebym wysłała mu 50 tysięcy złotych, bo w innym wypadku powie o naszym romansie Hubertowi. A miał o czym mówić. Miał całą naszą korespondencję, sms-y, wiadomości, no i to nieszczęsne zdjęcie... Co miałam zrobić? Zapłacić? Iść na policję? Powiedzieć o wszystkim Hubertowi? Z tej sytuacji nie było dobrego wyjścia. Nie było opcji, bym dała mu te pieniądze bez wiedzy męża. Nie było też możliwości, by mój związek przetrwał tę próbę, na którą sama go wystawiłam. Sebastian dał mi tydzień na zapłacenie mu wymaganej kwoty. Miał to być najgorszy tydzień mojego życia i prawdopodobnie ostatni tydzień mojego małżeństwa... Nie byłam w stanie jeść, nie byłam w stanie spać, nie mogłam się zajmować dzieciakami, bo wszystko leciało mi z rąk. Hubert przyglądał mi się badawczo, jakby próbował zrozumieć, co się stało. Och, ile ja bym dała, żeby nigdy się nie dowiedział! — Martynka, czy ty chcesz ode mnie odejść? — zapytał pewnego dnia. Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Skąd mu to przyszło do głowy? — Dzwonił do mnie bank, podobno chciałaś zlikwidować konto oszczędnościowe... Martyna, to miały być pieniądze na nasz dom... — powiedział smutno. A ja... nie byłam w stanie kłamać. Patrzyłam w jego smutne oczy i nagle w myślach przeleciało mi całe nasze wspólne życie. Nasze pierwsze spotkanie, pierwsza randka, pierwszy pocałunek, seks, zaręczyny, ślub, narodziny bliźniaków... Jak miałam okłamywać kogoś, kto jest połową mojego życia? Jak mogłam go tak bardzo skrzywdzić? Rozpłakałam się i powiedziałam mu wszystko. O tym, jak się czułam pod jego nieobecność, o mojej zdradzie, a w końcu o szantażu Sebastiana. Hubert milczał przez cały ten czas, aż w końcu wstał z kanapy i wyszedł z domu. Nie wracał przez trzy godziny. Do domu wszedł w końcu w zakrwawionej koszuli. — Martyna, powiem wprost. Nie wiem, czy wybaczę ci zdradę. Ale to, co zrobiłaś, nie usprawiedliwia tego sukinsyna — zaczął. — Czy to, co... co was łączyło... Czy to był tylko seks? Czy seks i uczucie? — Nic do niego nie czuję, Hubert. Nie proszę cię, żebyś zrozumiał. Byłam samotna i taka... zaniedbana. Chciałam myśleć o sobie, ale zupełnie zaćmiło mi to fakt, że w ten sposób krzywdzę ciebie... — odpowiedziałam mu cicho. To była trudna rozmowa. Hubert zabrał swoje rzeczy i wyniósł się. Przez dwa tygodnie nie zamieniliśmy ani jednego słowa. Aż w końcu wrócił, przytulił mnie i poprosił, byśmy zaczęli od nowa. — Potrzebuję czasu, Martyna. Ale wiem, że też nie jestem bez winy. Spróbujmy to naprawić. Codziennie staram się udowodnić mężowi, że zasługuję na jego miłość i zaufanie. Popełniłam błąd, którego żałuję jak niczego w życiu, ale dostałam od męża najwspanialszą rzecz, jaką tylko mogłam - drugą szansę. I tym razem jej nie zmarnuję... Więcej prawdziwych historii:„Sąsiadka prowadziła krucjatę przeciw agencjom towarzyskim w okolicy. Okazało się, że w jednej z nich pracuje jej córka”„Bardziej niż mnie kochał swoją dawno zmarłą żonę. To była walka z widmem, której nie umiałam wygra攄Po śmierci męża córki przestały mnie odwiedzać. Nie mam nawet kontaktu z wnukiem, bo nie zna polskiego” Treść zapytania godz. 10:54 Wrocław, Dolnośląskie Porady prawne z Sprawy prywatne Pozostałe sprawy prywatne Wyjaśnienie sytuacji Jestem mężatką, wdałam się w romans, który zakończyłam kilka miesięcy temu. Tak osoba teraz kontaktuje się z moim mężem i podaje mu informacje na temat naszego romansu. Ostatnio napisał że dysponuje filmami nagranymi bez mojej zgody podczas intymnych zbliżeń. Na ten moment nie poinformował co chce z nimi zrobić. Jak mogę zareagować prawnie. Dodam że ani ja ani mój mąż nie kontaktujemy i nie odpisujemy na informacje. Odpowiedzi prawników: Odpowiedział(a) dnia: 20 Cze 2022 11:58 Dzień dobry, takie nagranie bez zgody, a także jego rozpowszechnianie stanowi przestępstwo z art. 191a Kodeksu karnego. Dlatego możliwe jest zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Można też rozważać tutaj groźbę bezprawną z art. 190 Kodeksu karnego. Pozdrawiam, adwokat Michał Filec Zmodyfikowano dnia: 25 Cze 2022 21:31 Czy uznajesz odpowiedź za pomocną? 100% uznało tę odpowiedź za pomocną (2 głosy) Tak Nie Chcę dodać odpowiedź! Jeśli jesteś prawnikiem Zaloguj się by odpowiedzieć temu klientowi Jeśli Ty zadałeś to pytanie, możesz kontynuować kontakt z tym prawnikiem poprzez e-mail, który od nas otrzymałeś. Dodaj odpowiedź Jakiś czas temu wdałam się w romans ze znajomym. Spotkaliśmy się kilka razy, ale ja już nie chcę kontynuować tej znajomości. Jestem mężatką i zrozumiałam swój błąd. Natomiast znajomy twierdzi, że jest bardzo zakochany, i nie chce odpuścić oraz mówi, że będzie o mnie walczyć. Gdy usłyszał, że to koniec, zagroził, że ma kopie naszych rozmów, więc może wysłać mężowi, by dowiedział się o wszystkim, co się działo. Grozi mi non stop i czuję się zagrożona! Nie chcę, by moje małżeństwo się posypało. Nie mogę spać, bo nie wiem, co ten były kochanek zrobi. Czy jest na to jakiś artykuł dotyczący tego typu zastraszania mnie? Czy policja może na to zareagować, aby powstrzymać jego działania? Dodam, że on odwiedza mnie często w pracy, mimo że nie zgadzam się na to. Jak się od niego uwolnić? Zdrada małżeńska Prawo to jeden z rodzajów systemów normatywnych – a każdy ma swą „specjalność” (co chyba najwyraźniejsze jest w przypadku mody) – więc nie sposób udzielić, zwłaszcza rzeczywiście skutecznej, odpowiedzi na zadane przez Panią pytania, szczególnie na pytanie ostatnie. Sięgnięcie do przeszłości – w tym do bardzo znanego piśmiennictwa (np. Biblii, tragedii greckich, Dekameronu) pokazuje, że ludzie od tysiącleci borykali się ze skutkami zdrady (nie tylko przez siebie popełnionej). Część „kronik kryminalnych” i „kronik towarzyskich” wiąże się z takimi okolicznościami. Doświadczenie ludzkości pokazuje, że (przynajmniej dotychczas) brak skutecznej „recepty” na takie problemy. Trudno więc zakładać wypracowania takiej odpowiedzi przez prawodawcę. Wprawdzie współcześnie grozi kara za część zachowań, które wcześniej często były „prawnie obojętnymi okolicznościami”, ale przepisy prawne (w tym proceduralne) nie dają gwarancji zatajenia prawdy. W odpowiedzi z zakresu prawa wypada skoncentrować się na zagadnieniach prawnych, w tym na konstrukcjach prawnych – inne aspekty (np. moralne lub religijne) „zostawiając na dalszym planie”. Swoistym zagadnieniem z „pogranicza” (między różnymi systemami normatywnymi) jest treść artykułu 23 Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego (skrótowo: Małżonkowie mają równe prawa i obowiązki w małżeństwie. Są obowiązani do wspólnego pożycia, do wzajemnej pomocy i wierności oraz do współdziałania dla dobra rodziny, którą przez swój związek założyli. Pani słowa wskazują na to, że doszło do okoliczności prawnie istotnej – to jest do zdrady małżeńskiej. Nękanie i groźby ze strony byłego kochanka Cytuję art. 23 w celu zaakcentowania potrzeby ujmowania zjawisk we właściwych ramach – chodzi (między innymi) o ramy ochrony prawnej. Opis sytuacji wskazuje na to, że mogło dojść do przestępstwa – a przynajmniej do usiłowania przestępstwa (zaś usiłowanie również może skutkować odpowiedzialnością prawną); Pani słowa także akcentują kontekst karnistyczny. Dlatego proszę spokojnie (o ile to możliwe) zestawić sytuację (w tym zachowania owego mężczyzny) z przepisami prawnymi – zwłaszcza z niżej (pod tą odpowiedzią) zacytowanymi przepisami Kodeksu karnego (skrótowo: Nie można wykluczyć także odpowiedzialności cywilnej; szczególnie za naruszenie dóbr osobistych – głównie: art. 23 i art. 24 Kodeksu cywilnego (skrótowo: Jak widać, obowiązują przepisy prawne, które pozwalają prawnie zakwalifikować opisane przez Panią zachowania, w tym kłopotliwe dla Pani aktualne czynności owego Mężczyzny. Same przepisy prawne to (szczególnie według teorii funkcjonalizmu w prawie) law in books („prawo w książkach”), a więc (z reguły) o niezbyt dużym znaczeniu praktycznym dla większości ludzi. Jak ono może „przekształcić się” w law in action („prawo w działaniu”. Ten aspekt szczególnie mocno wiąże się Pani pytaniem – cytuję: „Czy policja może na to zareagować, aby powstrzymać jego działania?”. Organy ścigania (szczególnie prokuratura oraz policja państwowa) są organami władzy publicznej (a dokładniej: organami władzy państwowej). Spoczywa na nich obowiązek działania na podstawie i w granicach prawa (stosownie do, sformułowanej w art. 7 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, zasady praworządności, zwanej też zasadą legalizmu). Przepisy prawne (zwłaszcza zawarte w ustawie o prokuraturze oraz w ustawie o policji) stanowią ramy legalnej działalności organów ścigania; w zakresie ścigania przestępczości chodzi także (przede wszystkim) o przepisy dwóch kodeksów: Kodeksu karnego oraz Kodeksu postępowania karnego. Jeżeli do organów ścigania trafi powiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, to powinny zostać podjęte właściwe czynności – często są to najpierw czynności sprawdzające. W przypadku stwierdzenia, że Pani padła ofiarą przestępstwa – np. polegającej na zmuszaniu do określonego zachowania groźby bezprawnej (art. 191 lub nękania (art. 190a – powinny zostać podjęte dalej idące czynności (w zakresie właściwego postępowania karnego). Proszę zwrócić uwagę na to, że stypizowane w niżej zacytowanych artykułach przestępstwa są przestępstwami ściganymi na wniosek (najczęściej na wniosek pokrzywdzonego). Dlatego funkcjonariusze organów ścigania (np. policjanci) są uprawnieni domagać się podjęcia i odpowiedniego przejawienia Pani decyzji w zakresie ścigania sprawcy – to jest skierowania wniosku o ściganie. Zgłoszenie prześladowania przez byłego kochanka na policję Pokrzywdzony powinien być wspierany przez organy ścigania we właściwym zakresie – jako ofiara przestępstwa, a nie całościowo. Autorytet państwa, tak zwane imperium państwowe ma służyć wspieraniu pokrzywdzonego jako pokrzywdzonego – a nie np. w udzielaniu pokrzywdzonemu wszechstronnej ochrony w jego różnych innych „obszarach” życiowego funkcjonowania. Chociaż przykłady mogą być ryzykowne, to często ułatwiają zrozumienie istoty rzecz, więc posłużmy się przykładami. Jeżeli jakiś człowiek został pobity, to powinien otrzymać wsparcia jako ofiara pobicia; nie oznacza to jednak, jakoby policjanci mieli obowiązek (czy to z własnych środków, czy to na koszt Skarbu Państwa) spłacać długi pobitego (np.: zobowiązania z tytułu zakupów na raty, tak zwany kredyt hipoteczny lub ciążące na pobitym alimenty). Niekiedy pomoc (zwłaszcza „rozszerzona”) może uzasadniać powiadomienie wierzycieli ofiary pobicia (zwłaszcza znajdującej się w ciężkim stanie w szpitalu) o zaistniałym problemie, ale także taka pomoc może wywołać odmienne od oczekiwanych skutki (np. bezczelne dążenie do przeprowadzenie egzekucji świadczeń od dłużnika faktycznie pozbawionego możności bronienia się). Jeśli jakiś człowiek zostanie okradziony, to organy ścigania powinny mu pomóc (jako ofierze kradzieży); jednak nawet wtedy taki człowiek nie przestaje ponosić odpowiedzialności prawnej (być może nawet karnej) za dokonane przez siebie bezprawie – np. znęcanie się nad domownikami (art. 207 lub przywłaszczenie (art. 284 Gdyby zostało wszczęte postępowanie karne (np. dotyczące nękania lub gróźb bezprawnych), to wcale nie znaczy zapewnienia Pani prawnej ochrony przed próbą ujawnienia bardzo kłopotliwych dla Pani okoliczności. Prokuratura i Policja mają inne zadania od powiadamiania albo zatajania zdrad małżeńskich; te organy powinny być skoncentrowane na zagadnieniach z zakresu prawa karnego (niekiedy prawa wykroczeń). Poza zakresem ich właściwości jest „ratowanie małżeństw”; w tym na prośbę osoby obawiającej się skutków naruszenia obowiązku wierności – np. rozwodu (art. 56 i następne być może rozwodu z orzeczeniem o winie (art. 57 oraz skutków ekonomicznych orzeczenia o winie za rozkład pożycia małżeńskiego (co ustawodawca dokładnie uregulował w art. 60 Proponuję zwrócić uwagę na różne szczegóły. Tak zwane przychodzenie pism z organów ścigania w większości domów (poza środowiskami patologicznymi) może skutkować przynajmniej zainteresowaniem. Jeżeli w związku z zaistniałą sytuacją będzie prowadzone jakieś postępowanie – np. postępowanie karne lub proces o naruszenie dóbr osobistych (art. 23 art. 24 – to rozsądek podpowiada „zorganizowanie” właściwego adresu do doręczeń (najlepiej nie u osoby, która nawet po iluś latach mogłaby „wygadać się”). Nachodzenie przez byłego kochanka w miejscu pracy Miejsca pracy (a zwłaszcza miejsca wykonywania pracy) są różne. Dla niektórych czymś właściwym jest obecność „publiczności”, zaś w innych obecność osób trzecich jest przynajmniej poważnie ograniczona. Proszę rozważyć zmianę (w porozumieniu ze zwierzchnikami) miejsca świadczenia pracy – na takie, w którym byłoby czymś przynajmniej dziwnym „kręcenie się osób trzecich”; zmiana pracodawcy mogłaby okazać się nie tylko złożona, ale również nieskuteczna (w kontekście faktycznego celu takiej zmiany). Niektóre środowiska (w tym pracownicze) cechuje duże wścibstwo (często w połączeniu z plotkarstwem), zaś inne są bardziej „anonimowe”. Poza tym wyposażenie (szczególnie rejestrujące zdarzenia) może w określonych postępowaniach – np. w sprawie karnej lub w procesie rozwodowym – ułatwiać udowodnienie określonych istotnych okoliczności. Mogę formułować jedynie uwagi ogólne na ten temat – z uwagi na brak dokładniejszych informacji o (rodzaju) pracy przez Panią wykonywanej. Niejako na marginesie (z uwagi na ewentualną eskalację zachowań owego mężczyzny) warto wspomnieć o tym, że ustawodawca przewidział także możność bronienia się w postępowaniu karnym przed zniesławieniem (art. 212 i następne oraz przed zniewagą (art. 216 Te przestępstwa są ścigane z oskarżenia prywatnego – oznacza to, że pokrzywdzony powinien (samodzielnie lub z pomocą prawnika) przygotować, wnieść do sądu karnego oraz przed sądem karnym popierać akt oskarżenia (tak zwany prywatny akt oskarżenia). Taki tryb ścigania cechuje spore podobieństwo do dochodzenia roszczeń w sprawach cywilnych. Różne postępowania nie gwarantują zachowania dyskrecji. Nie tylko dlatego, że mogłoby dojść np. do zawnioskowania o przeprowadzenie dowodu z zeznań kogoś z Pani środowiska (np. Pani męża lub jakiejś plotkarskiej znajomej). Ponadto ludziom (w tym oskarżonym, a nawet skazanym) wolno korzystać z różnych wolności (np. z wolności słowa, w tym realizowanej korespondencyjnie). Także w przypadku skazania Sprawcy na karę pozbawienia wolności (i to bez warunkowego zawieszenia jej wykonania) mógłby on wysłać list do kogoś, kto (zwłaszcza Pani zdaniem) nie powinien (do)wiedzieć się o kłopotliwych dla Pani okolicznościach. Groźba popełnienia przestępstwa Z Kodeksu karnego: „Art. 190 § 1. Kto grozi innej osobie popełnieniem przestępstwa na jej szkodę lub szkodę osoby najbliższej, jeżeli groźba wzbudza w zagrożonym uzasadnioną obawę, że będzie spełniona, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2. § 2. Ściganie następuje na wniosek pokrzywdzonego. Art. 190a § 1. Kto przez uporczywe nękanie innej osoby lub osoby jej najbliższej wzbudza u niej uzasadnione okolicznościami poczucie zagrożenia lub istotnie narusza jej prywatność, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3. § 2. Tej samej karze podlega, kto, podszywając się pod inną osobę, wykorzystuje jej wizerunek lub inne jej dane osobowe w celu wyrządzenia jej szkody majątkowej lub osobistej. § 3. Jeżeli następstwem czynu określonego w § 1 lub 2 jest targnięcie się pokrzywdzonego na własne życie, sprawca podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10. § 4. Ściganie przestępstwa określonego w § 1 lub 2 następuje na wniosek pokrzywdzonego. Art. 191 § 1. Kto stosuje przemoc wobec osoby lub groźbę bezprawną w celu zmuszenia innej osoby do określonego działania, zaniechania lub znoszenia, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3. § 1a. Tej samej karze podlega, kto w celu określonym w § 1 stosuje przemoc innego rodzaju uporczywie lub w sposób istotnie utrudniający innej osobie korzystanie z zajmowanego lokalu mieszkalnego. § 2. Jeżeli sprawca działa w sposób określony w § 1 w celu wymuszenia zwrotu wierzytelności, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5. § 3. Ściganie przestępstwa określonego w § 1a następuje na wniosek pokrzywdzonego. Art. 191a § 1. Kto utrwala wizerunek nagiej osoby lub osoby w trakcie czynności seksualnej, używając w tym celu wobec niej przemocy, groźby bezprawnej lub podstępu, albo wizerunek nagiej osoby lub osoby w trakcie czynności seksualnej bez jej zgody rozpowszechnia, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5. § 2. Ściganie następuje na wniosek pokrzywdzonego”. Jeśli masz podobny problem prawny, zadaj pytanie naszemu prawnikowi (przygotowujemy też pisma) w formularzu poniżej ▼▼▼ Zapytaj prawnika - porady prawne online .

wdałam się w romans