w imieniu turystów zamkniętych w wieży
zamkniętych, należy przeprowadzić staranną identyfikację i ocenę zagrożeń w celu określenia, jakie środki ostrożności należy podjąć. W Unii Europejskiej nie istnieje szczególne ustawodawstwo odnoszące się do pracy w przestrzeniach ograniczonych. Niemniej jednak podstawowe wytyczne Dyrektywy 89/391/EWG mogą być stosowane w
Wizualizacja wieży widokowej im. rtm. Witolda Pileckiego w Chełmku, której budowa ruszyła na wzgórzu Skała Materiały Urzędu Miejskiego w Chełmku Zobacz galerię (8 zdjęć)
Z uwagi na powyższe, w trosce o bezpieczeństwo mieszkańców oraz turystów ścieżka prowadząca od tarasu widokowego do wieży widokowej zostaje tymczasowo zamknięta, a teren zielony wokół wieży widokowej wygrodzony – informuje urząd. Pożegowska wieża została zamknięta po interwencji patrolu policji w czerwcu 2022 roku.
Grany codziennie z wyższej wieży kościoła Mariackiego zwanej hejnalicą, przyciąga uwagę zarówno turystów, jak i mieszkańców miasta. W tym artykule napiszemy więcej o wieżach kościoła Mariackiego i samym hejnale oraz podpowiemy kiedy zwiedzać wieżę i napiszemy o historii, kilku ciekawostkach i legendach na temat wież mariackich.
Rozpoczęła się budowa wieży widokowej im. rtm. Witolda Pileckiego w Chełmku. Upamiętni bohaterskiego oficera i przyciągnie turystów. Zdjęcia
nonton film love lesson sub indo filmapik. Please verify you are a human Access to this page has been denied because we believe you are using automation tools to browse the website. This may happen as a result of the following: Javascript is disabled or blocked by an extension (ad blockers for example) Your browser does not support cookies Please make sure that Javascript and cookies are enabled on your browser and that you are not blocking them from loading. Reference ID: #ed43f789-13a2-11ed-baf7-474574697454
GDAŃSK. ,,Obcując z niektórymi osobami człowiek staje się lepszy, dzisiaj mamy okazję wszyscy stać się lepszymi” – powiedział prezes Stowarzyszenia ,,Nasz Gdańsk”, doc. dr inż. Andrzej Januszajtis witając Bohaterów spotkania w cyklu ,,Zasłużeni w historii Miasta Gdańska”: doc. dr inż. Mariannę Sankiewicz – Budzyńską i doc. dr inż. Gustawa Budzyńskiego. Po spotkaniu z doc. dr inż. Marianną Sankiewicz – Budzyńską i doc. dr. inż. Gustawem Budzyńskim Miało być uroczyście i tak też było. Już samo przybycie dostojnych bohaterów miało niezwykłą oprawę. Było ciepłe i słoneczne wrześniowe popołudnie. Ostatni pełny dzień astronomicznego lata, 22 października 2015 r. Na zamkniętych dla ruchu samochodowego ul. Długiej i Długim Targu tłumy mieszkańców i turystów. Kilkanaście minut przed godziną dwunastą zaczyna się coś wyjątkowego. Przez Złotą Bramę wjeżdżają dwa samochody. Pierwszy – na sygnałach – Straży Miejskiej, za nim czarny Mercedes. Tłumy się rozstępują. Stoję w śród zgromadzonych i słyszę czyjeś pytanie: ,,Co to, chyba Obama przyjechał?” Na karylionie „Marsz Solidarności” Nie, to nie przyjechał prezydent USA. Dla przypadkowych przechodniów sytuacja staje się jasna, gdy samochody zatrzymują się przy Studni Neptuna. Z czarnego Mercedesa wysiadają nasi bohaterowie: doc. dr inż. Marianna Sankiewicz – Budzyńska i jej mąż, doc. dr inż. Gustaw Budzyński. Powoli idą w kierunku Dworu Artusa. Tu, przed przedprożem, zasiadają w wygodnych fotelach. Za nimi stoi już wcześniej licznie zgromadzona grupa innych uczestników uroczystości. Rozmowy milkną i na tyle, na ile to możliwe w takim miejscu, zapada cisza. Z wieży Ratusza Głównego poczynają płynąć dźwięki karylionu. Długi Targ wypełnia brzmienie – napisanej w Wielkanoc 1981 r. przez prof. Gustawa Budzyńskiego – pieśni ,,Marsz Solidarności”. Utwór na karylionie Ratusza Głównego Miasta zagrała Anna Kasprzycka, śpiewał „Scherzi Musicali” XIX Liceum Ogólnokształcącego im. Mariana Mokwy pod dyrekcją Darii Polanowskiej, do młodzieży dołącza z werwą autor pieśni. Jego małżonka nie ukrywa wzruszenia i wyciera chusteczką łzy zebrane w kącikach oczu. Muzyka milknie, a dźwięki i słowa w uszach pozostają. Następuje czas dla fotoreporterów. W kadrach aparatów zapisane zostają postacie zebranych. Wykonując również zdjęcia zauważam przybyłego w trakcie koncertu z innej uroczystości Prezydenta Miasta Gdańska Pawła Adamowicza. Obiecał, że będzie i tak też się stało. Po preludium na przedprożu zebrani przechodzą do sali Dworu Artusa. Jako ostatni wchodzą z radością na twarzach nasi bohaterowie, prowadzi ich dama w stroju starogdańskim. Wszyscy stoją, biją brawa, a nawet okrzykami wyrażają swoje wyrazy uznania. Dzisiaj mamy okazję wszyscy stać się lepszymi Oficjalną część uroczystości otworzył gospodarz obiektu Adam Koperkiewicz – dyrektor Muzeum Historycznego Miasta Gdańska. Po formalnym powitaniu zebranych przekazał głos doc. dr inż. Andrzejowi Januszajtisowi – prezesowi Stowarzyszenia ,,Nasz Gdańsk”. Prezes nawiązał do kilkuletniej już tradycji i idei organizowanych spotkań w cyklu ,,Zasłużeni w historii Miasta Gdańska”. Odniósł się do szczególnych zasług dla wyróżnianych tego dnia – bohaterów czasu wojny i zasłużonych dla rozwoju Gdańska profesorów Politechniki Gdańskiej. Przedstawił ich, jako osoby szlachetne, ofiarne i niezłomne. Rozwijając pewien cytat zakończył swoją wypowiedź słowami: ,,Obcując z niektórymi osobami człowiek staje się lepszy, dzisiaj mamy okazję wszyscy stać się lepszymi”. Laudacji na cześć głównych postaci uroczystości dokonał prof. dr hab. inż. Andrzej Czyżewski – kierownik Katedry Systemów Multimedialnych Wydziału Elektroniki Telekomunikacji i Informatyki Politechniki Gdańskiej. Wybór laudatora nie był przypadkowy, bo jest to wychowanek i wieloletni współpracownik wyróżnionych. Pełna treść wygłoszonej laudacji znajduje się na innych stronach niniejszego periodyku, można ją również znaleźć na stronach internetowych Politechniki Gdańskiej. Nie wchodząc w zawiłe losy bohaterów można jedynie poprzeć stwierdzenie laudatora, że mogłyby być z powodzeniem treścią trzymającej w ciągłym napięciu powieści lub filmu. Przed uroczystym momentem wręczenia małżeńskiej parze medali ,,Zasłużonych w historii Miasta Gdańska” Prezydent Miasta Gdańska Paweł Adamowicz podkreślił fakt, że uhonorowani stanowią przykład coraz mniejszej już grupy ludzi z pokolenia urodzonego w II Rzeczypospolitej, które to miało jeszcze możność spotkań z nielicznymi uczestnikami Powstania Styczniowego. Odnosząc się do okresu II wojny światowej stwierdził, że postawiony przed nimi wówczas egzamin zdali z precyzją i bardzo wysoko. Nawiązał też do ich przyszłorocznego jubileuszu 60-lecia pożycia małżeńskiego i już teraz zaprosił na związaną z tym uroczystość do Ratusza Głównego w Gdańsku. Po medalach Prezydenta Miasta Gdańska kolejne wyróżnienia wręczył Prezes Stowarzyszenia ,,Nasz Gdańsk” doc. dr inż. Andrzej Januszajtis. Wyróżnieni otrzymali dyplomy uznania, złotą odznakę Stowarzyszenia i honorowe legitymacje jego członków. Mieszkanie Bohaterów – studencką bursą Na prośbę wyróżnionej prof. Marianny Sankiewicz – Budzyńskiej przygotowane przez nią pisemne wystąpienie przedstawiła reprezentująca Politechnikę Gdańską prof. dr hab. inż. Bożena Kostek. W zaprezentowanej treści znalazły się niezmiernie interesujące wspomnienia i refleksje na temat wniesionej przez ich małżeństwo pomocy w kształceniu się na Politechnice Gdańskiej lokalnej młodzieży, w tym z kaszubskich wsi. Wraz z mężem włożyli w to wiele wysiłku, a ich dom pełnił niejednokrotnie rolę studenckiej bursy, gdzie nie tylko dniami, ale i miesiącami mieszkali i uczyli się w jednym z pokojów przygotowujący się do studiów maturzyści lub już je rozpoczynający studenci. Bez tej pomocy w wielu wypadkach nie byłoby to dla wielu z nich możliwe. Przedstawione fakty stanowiły interesujące uzupełnienie dla wcześniej zaprezentowanej laudacji i odkrywały mało znane lub też już wręcz zapomniane fakty z historii Politechniki Gdańskiej. W imieniu nieobecnego z przyczyn formalnych rektora Politechniki Gdańskiej głos zabrał były wieloletni rektor tej uczelni, senator prof. dr hab. inż. Edmund Wittbrodt. Wręczenie okolicznościowych medali za zasługi dla uczelni poprzedził słowami, że Politechnika jest dumna z uhonorowanych, a oni sami stanowią wzór do naśladowania przez jej studentów. Po tym nastąpiło odczytanie listu gratulacyjnego mgr inż. Ryszarda Trykosko – przewodniczącego Stowarzyszenia Absolwentów Politechniki Gdańskiej. Na prośbę prof. Gustawa Budzyńskiego wystąpił ponownie prof. dr hab. inż. Andrzej Czyżewski, który zaprezentował fragmenty spisanego przez wyróżnionego dokumentu ,,Związki mojej rodziny z Gdańskiem”. Dokument zawiera przesłanie dla gdańskich historyków i jest ważnym uzupełnieniem do informacji zawartych we wcześniejszej laudacji, zapowiedziano jego publikację. Kolejny medal wręczył prowadzący uroczystość Adam Koperkiewicz. W imieniu kierowanego przez niego Muzeum Historycznego Miasta Gdańska przekazał okolicznościowe medale Jana Heweliusza. Po wystąpieniach i wpisach do księgi pamiątkowej nadszedł czas na koncert w wykonaniu chóru „Scherzi Musicali” z XIX LO im. Mariana Mokwy w Gdańsku pod dyrekcją Darii Polanowskiej. Zdając relację z tej uroczystości nie wypada wręcz nie podkreślić faktu licznie przybyłej na nią młodzieży szkolnej. Wśród niej byli, wraz ze swoimi nauczycielami, uczniowie III LO im. Bohaterów Westerplatte, wspomnianego już XIX LO im. Mariana Mokwy, a także XX LO im. Zbigniewa Herberta. Wyróżnieni długo jeszcze odbierali gratulacje, kwiaty i upominki, były też kolejne pamiątkowe zdjęcia grupowe, no i nie zbrakło toastu na cześć Bohaterów. Bez wątpienia spotkanie wpisało się na długo w pamięć wszystkich jego uczestników. Tekst i zdjęcia: Waldemar Kowalski
Z przewodnikiem można wejść na pierwszą kondygnację wieży, wewnątrz której znajdują się trzy XVII-wieczne dzwony. Jeden z nich, Urban - to po krakowskim Zygmuncie i toruńskim Tuba Dei - największy z zabytkowych dzwonów w z bliska monumentalnego Urbana to gratka dla turystów i mieszkańców. Podobno dotknięcie jego serca przynosi szczęście....Górująca nad Starówką zwieńczona baniastym hełmem dzwonnica kompleksu Bazyliki Farnej, to najbardziej charakterystyczny element panoramy miasta. Zawiera go oficjalne logo Krosna. To właśnie z jej szczytu codziennie w południe rozbrzmiewa hejnał miasta. Nic dziwnego, że wnętrze budowli wzbudza tej pory wstęp do wieży był możliwy tylko w wyjątkowych przypadkach, np. dla historyków. Teraz mogą tu wejść zwiedzający z przewodnikiem pobliskiego Muzeum Rzemiosła. - Zdecydowaliśmy się na wprowadzenie takiej możliwości, bo zdajemy sobie sprawę, że zwiedzanie wieży to duża atrakcja - mówi Ewa Mańkowska, dyrektor względu na stan techniczny budowli, na górę, gdzie prowadzą wąskie, kamienno-drewniane schody, mogą wchodzić tylko niewielkie grupy. Zwiedzanie odbywa się od poniedziałku do piątku, w wyznaczonych godzinach (12, 13, Kosztuje 3 zł od została na razie tylko pierwsza z dwóch kondygnacji wieży. W jej wnętrzu znajdują się trzy dzwony, odlane w 1639 roku: Jan, Marian i Urban. Ten ostatni waży 5 ton i ma w obwodzie prawie 500 centymetrów. Można także zobaczyć mechanizm poruszający starym zegarem wieżowym, zbudowanym w pierwszej w Polsce fabryce zegarów wieżowych, założonej w krośnie przez Michała z tego pomieszczenia nie można spojrzeć z góry na Krosno (okna umieszczone są za wysoko).Piękny widok roztacza się za to z najwyższej kondygnacji pod kopułą. Przy sprzyjającej pogodzie można stąd podziwiać panoramę Pogórza Dynowsko-Strzyżowskiego z jednej i Beskid Niski z Cergową - z drugiej nie jest jednak na razie dostępny dla turystów, choć władze miasta mają takie plany. Jego otwarcie wymaga szczegółowych ekspertyz i kompleksowego remontu. Wieża to własność parafii, ale miasto dostało ją w bezpłatną dzierżawę do czerwca 2019 roku. - Dzięki temu, że mamy prawo do dysponowania nieruchomością, możemy się starać o fundusze unijne - mówi Paulina Hanczyn z Biura Funduszy Pomocowych Urzędu i konserwacja wieży to część dużego projektu rewitalizacji Starówki. W galeryjce hełmu ma powstać punkt widokowy a na poziomie dzwonnicy - pomost widokowy. Na zewnątrz wieża ma zyskać iluminacyjne oświetlenie. - Jesteśmy w trakcie przygotowywania projektu, jeszcze nie mamy dopracowanych wszystkich szczegółów i kosztorysu. Wniosek o unijne dofinansowanie będzie gotowy do października - dodaje Paulina Hanczyn. Wieżę farną i dzwony w XVII wieku ufundował Wojciech Portius najbogatszy krośnieński mieszczanin, z pochodzenia Szkot, który zbił fortunę na handlu węgierskim ofertyMateriały promocyjne partnera
Szlaki turystyczne w Polsce liczą setki kilometrów - dzięki nim możemy poznawać urok kraju na wiele różnych sposobów! Do rodzimych skarbów niewątpliwie zaliczają się drewniane kościółki i cerkwie, które kryją się wśród pól i wzgórz. Na szczęście wiele z nich znajduje się na Szlaku Architektury Drewnianej! Szlak Architektury Drewnianej łączy cztery województwa: śląskie, małopolskie, podkarpackie oraz świętokrzyskie. Dzięki niemu turyści trafiają do zapomnianych miejsc, kryjących prawdziwe skarby – nie tylko kościoły czy cerkwie, ale stare chałupy, dworki i inne architektoniczne perełki. Niektóre okazały się na tyle cenne, że wpisano je na listę światowego dziedzictwa UNESCO! Zobacz także: Szlak Architektury Drewnianej w Małopolsce Zobaczenie wszystkich miejsc ujętych na szlaku jest niemożliwe, dlatego na początek proponujemy pięć atrakcyjnych dla turystów lokalizacji. Co warto zobaczyć na Szlaku Architektury Drewnianej? Zobacz wybrane przez nas wyjątkowe drewniane zabytki, które zapierają dech w piersiach. Stanowią ozdobę okolicy i świetnie wpisują się w klimat regionu. Cerkiew św. Dymitra w Czarnej Czarna to miejscowość położona blisko beskidzkich kurortów turystycznych. Z Krynicy-Zdroju dojedziemy tu w niecałe 40 minut. Warto wybrać się na tę krótką wycieczkę i zobaczyć cerkiew św. Dymitra, znajduje się na małopolskim odcinku Szlaku Architektury Drewnianej i obecnie użytkowana jest jako kościół katolicki. Świątynia została wybudowana w 1764 roku, jej ściany są dość charakterystyczne, ponieważ z zewnątrz obito je ciemnym gontem. Latem mocno wyróżnia się przez to na tle soczystej zielni okolicznych wzgórz i lasów. Wystrój wnętrza zdominowała XIX-wieczna polichromia, ale szczególnie warty uwagi jest kompletny barokowy ikonostas z XVIII wieku oraz ołtarz z ikoną Matki Boskiej z Dzieciątkiem. Cerkiew św. Michała Archanioła w Brunarach Niżnych Wieś Brunary Niżne znajduje się niecałe 4 kilometry od Czarnej. Będąc w tej okolicy koniecznie trzeba zobaczyć dawną grekokatolicką cerkiew św. Michała Archanioła! W 2013 roku wpisano ją bowiem na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Cerkiew datowana jest na 1797 rok i mimo wielu zmian zachowała wiele z pierwotnego wyglądu dawnej łemkowskiej świątyni. Wewnątrz można zobaczyć barokowy ikonostas, a także fragmenty barokowej polichromii widoczne w nawie. Pozostałe ściany pokrywa polichromia wykonana w 1898 roku. Dawna cerkiew św. Dymitra w Boguszy Pozostajemy na Małopolskim Szlaku Architektury Drewnianej, przenosimy się jednak na tereny Beskidu Niskiego, które kiedyś zamieszkiwane były przez Łemków. Znajduje się tu cerkiew św. Dymitra z 1858 roku, obecnie kościół rektoralny pw. św. Antoniego. Wewnątrz zachowano XIX-wieczną polichromię, ale najcenniejszym elementem wyposażenia jest ikonostas datowany na 1670 rok. Jako że został przeniesiony, podzielono go na części. Rząd proroków z krucyfiksem, przedstawieniami Matki Boskiej i św. Jana umieszczono na wschodniej ścianie nawy. Warto zwrócić także uwagę na XVII-wieczną ikonę św. Mikołaja. Cerkiew św. Paraskewii w Kwiatoniu Cerkiew św. Paraskewii uważana jest za jedną z najpiękniejszych w Polsce. Powstała w drugiej połowie XVII wieku i aż do końca drugiej wojny światowej służyła wiernym obrządku greckokatolickiego. Również ona znalazła się na liście światowego dziedzictwa UNESCO. To typowy przykład budownictwa łemkowskiego. W bryle świątyni wyraźnie wyodrębniono trzy części: smukłą wieżę, nieco niższą nawę oraz najniższe prezbiterium. Ściany i dach od zewnątrz obite są gontem, natomiast od środka pokrywa je polichromia o motywach figuralnych i ornamentalnych. Zachowało się też kompletne wyposażenie, w tym ikonostas z początku XIX wieku. Cerkiew pw. św. Paraskewii w Uściu Gorlickim Cerkiew w Uściu Gorlickim powstała 1786 roku i synowi kolejną łemkowską świątynię. Ma konstrukcję zrębową oraz pokryte gontem ściany. Dach wieńczą trzy blaszane kopuły. Wyposażenie cerkwi obejmuje między innymi późnobarokowy ikonostas z XVIII w. Ściany pokrywają polichromie z lat 30. XX wieku. Bogate zdobienia przenoszą nas w zupełnie inny świat. Mając szansę, na pewno warto zajrzeć do wnętrza świątyni.
Niewinne czarownice, chciwi przedstawiciele prawa i okrucieństwo bez granic - wszystko to przetrwało w szkockim miasteczku Pittenweem. Historia sprzed trzech stuleci daje o sobie znać co wrażliwszym turystom. Dziennikarka "The Sun" pracująca również jako medium postanowiła zbadać sprawę i przeżyła chwile największego lęku w swoim życiu. Malowniczą nadmorską miejscowość Pittenweem w szkockim hrabstwie Fife prześladuje krwawa przeszłość. W 1705 roku odbyły się tam procesy 26 mężczyzn i kobiet oskarżonych o czary: wszyscy byli torturowani, a 18 straciło życie. Szesnaścioro spalono na stosie. Jedna osoba zmarła podczas tortur, a kolejną zmiażdżono na śmierć pod stosem kamieni na plaży. Nieszczęśników tych przetrzymywano w rogatkach miejskich, na początku High Street - dziś jest to jedno z najbardziej nawiedzonych miejsc w Szkocji. Przyjechałam do tego strasznego miejsca, ponieważ postanowiłam wsłuchać się w koszmary przeszłości. Drzwi otworzył mi stróż wieży, pisarz Leonard Low, lecz w ciemności wkroczyłam sama. Kiedy tylko zaczęłam wspinać się po spiralnych schodach rogatki, poczułam się źle. Doznanie było tak silne, jakby opanowała mnie choroba. Zbliżając się do drugiego piętra czułam się coraz gorzej. Trochę zajęło, zanim udało mi się uspokoić. Fale cierpienia następowały po sobie, aż nagle uświadomiłam sobie, że wypowiadam słowa "biedny Thomas". Wyczułam obecność dzieci i w tej samej chwili coś zmusiło mnie do podniesienia głowy w kierunku sufitu. Nigdy w życiu tak się nie bałam. (…) Stanęłam na trzecim piętrze. Poczułam przemożną potrzebę, by podejść do okna, gdzie leżały rozrzucone dziesiątki martwych czerwonych motyli. Czy podobnie jak te udręczone dusze 400 lat temu owady starały się uciec z tego strasznego miejsca? Nadszedł czas, by skonsultować moje spostrzeżenia z Leonardem, który wie więcej niż ktokolwiek inny o potwornościach z Pittenweem. I rzeczywiście: mój "biedny Thomas" okazał się Thomasem Brownem, zabitym dokładnie w tym pomieszczeniu, w którym wypowiedziałam jego imię. Był starym, 84-letnim człowiekiem, bitym i torturowanym, aż wreszcie zagłodzonym na śmierć. Dzieci, których obecność wyczułam, przynosiły jedzenie dla swoich uwięzionych krewnych. Mała dziewczynka Isabel Adams dostarczała chleb matce, której była imienniczką. Kobietę powieszono dokładnie w miejscu, gdzie coś zmusiło mnie do podniesienia głowy. Kolejna biedaczka, Janet Cornfoot, zdołała wyskoczyć przez okno trzeciego piętra, przy którym dziś leżały martwe motyle. Schwytano ją jednak ponownie. Tłum, który ją pochwycił, najpierw pobił ją, a potem zawlókł na nadbrzeże. Tam zawieszono ją na linie przeciągniętej pomiędzy brzegiem a statkiem, kamienowano, ponownie bito, aż wreszcie zmiażdżono na śmierć pod drzwiami przygniecionymi stosem kamieni. To, czego doświadczyłam w rogatkach okazało się tak makabryczne, że musiałam wyjść z wieży zaczerpnąć świeżego powietrza. Leonard powiedział mi, że także inni zwiedzający skarżyli się na negatywną energię tego miejsca. Pozwolił mi też posłuchać nagrania, które sam zarejestrował na wieży. Na taśmie pyta, czy w pomieszczeniu znajduje się duch Isabel Adams. - Tak, pomóż mi - usłyszałam wyraźny głos. Leonard przybliżył mi rozmaite fakty historyczne, zrekonstruowane w oparciu o stare dokumenty znalezione w kolekcji swego ojca. Część z nich to protokoły z posiedzeń rady miasta Pittenweem od roku 1570 do 1770, relacjonujące dokładnie przebieg każdego spotkania pomiędzy rajcami, a pastorem Patrickiem Cowperem z prezbiteriańskiego Kościoła Szkocji. - Odtworzyłem miniony sposób życia, w którym rządziła religia: w tamtych czasach ludzi na sąd sprowadzano do kościoła. Oskarżano ich o przestępstwa takie jak "praca w szabas" albo nakładano grzywnę za "łajanie męża w miejscu publicznym". A mówimy o czasach, kiedy legalnie wolno było bić żonę - zaznacza Leonard, autor książki "Weem Witch". Prawdziwy koszmar zaczął się od pozornie niewinnego incydentu: mieszkanka miasteczka Beatrice Laing poprosiła 16-letniego czeladnika kowala Patricka Mortona, by zrobił dla niej kilka gwoździ. Patrick odpowiedział, że jest zbyt zajęty i Beatrice odeszła mamrocząc gniewnie pod nosem - co chłopak uznał za rzucenie klątwy. Niedługo potem Morton rozchorował się i powiedział pastorowi Cowperowi, że winę za to ponosi Beatrice i jej przyjaciele. Kobietę zabrano do wieży, gdzie podczas tortur przyznała, że ona i jej sąsiedzi, Thomas i Janet uprawiają czary. Wszystkim wtrącono do więzienia. Janet uciekła i została zamordowana przez tłum. Beatrice spędziła za kratami kolejne pięć miesięcy, w końcu wypuszczono ją i uciekła z Pittenweem do St Andrews. Kolejne aresztowania "czarownic" następowały jedno pod drugim, podsycane obsesją Cowpera oraz kiepską sytuacją finansową miasteczka. Do przetrzymywania oskarżonych wykorzystywano również jaskinię St Fillan, w której obecnie mieści się kaplica. - Obrzydliwe jest to, że mężom spalonych na stosie kobiet wystawiano jeszcze za to rachunek - dodaje Leonard. - Opłata mogła wynosić równowartość nawet czteroletnich zarobków, a w przypadku nieuregulowania następowała konfiskata majątku. Dla rajców był to więc bardzo dochodowy biznes i nic dziwnego, że znajdowały się coraz to nowe "czarownice". I - co za niespodzianka - okazuje się, że w tym okresie Pittenweem było poważnie zadłużone. Patrick, chłopak, od którego rozpoczął się ten ciąg potworności, nigdy nie odpowiedział za swoje czyny, jednak jakiś czas później uznano go za "histerycznego mitomana". Całe to doświadczenie przepełniło mnie głębokim smutkiem i współczuciem dla 26 nieszczęsnych dusz, które padły ofiarą urojeń chorego wyrostka.
w imieniu turystów zamkniętych w wieży